Podczas zajęć naszego koła czytelniczego wymyśliliśmy historię, która jest połączeniem motywów z różnych tekstów literackich. Rozpoznacie, z jakich?
Na spotkaniu
klubu książki zjawili się wszyscy członkowie. Dzień wcześniej przed drzwi klubu
dostarczona została tajemnicza paczka. Tematem przewodnim było otworzenie
paczki. Nikt nie chciał tego zrobić, wszystkich ogarnął niewytłumaczony strach.
Nagle Alex pomyślała, że tam może być nieziemski skarb. Po otworzeniu paczki
okazało się, że to wielka, stara księga. na okładce przyklejona była kartka:
Jedno z was to Srebrny Język. osoby zebrane w pokoju spojrzały po sobie z
niemym pytaniem: KTO TO? Ben otworzył książkę, ale nie było tam żadnych liter.
Charlie wyrwała mu tom z rąk i przeczytała pierwsze zdanie. W tej sekundzie
stanęła między nimi złotowłosa piękność
z jednym butem na stopie. Wszyscy oniemieli na jej widok.
- Kim
jesteś? – zapytał pyzaty Donut.
- Skąd się
tu wzięłaś?! – krzyknął Eric.
- Przecież
wasza towarzyszka mnie wyczytała – wskazała dłonią na Charlie.
Florence
zemdlała. Ben i Alex rzucili się na pomoc i zaczęli ją cucić. W tej sytuacji
Gazela spoliczkowała zemdloną. Florence pisnęła i otworzyła oczy.
- Ej,
przecież żyję! – krzyknęła. Charlie otworzyła książkę na losowej stronie i
przeczytała przypadkowe zdanie.
- Dzień
dobry – powiedziała mała dziewczynka w czerwonym kapturze.
- Kochana,
miałam przyjemność już cię kiedyś spotkać.
- O co chodzi?
– zdenerwowała się Charlie. – O czym wy mówicie???
- Przecież
jesteś Srebrnym Językiem – powiedziały chórem Kapturek i Kopciuszek.
- No to co?
- Czytając,
wywołujesz postaci z czytanej książki.
- Czytaj
dalej – ponaglała Gazela.
- Nie, bo
wywołasz kogoś złego – przestraszyła się znowu Florence. Ale było już za późno…
Wszyscy
poczuli przejmujący chłód, a w pokoju pojawiła się Królowa Śniegu.
Szyby pokrył
szron, a napoje w szklankach zamarzły.
- Ha, ha,
ha! Głupcy! Nie wiecie, co was czeka!
Królowa uniosła
swoje kryształowe berło i wznieciła śnieżną zamieć. Kiedy śnieg opadł, nasi
bohaterowie zorientowali się, że znajdują się w pustym, białym, wydawałoby się
bezkresnym pomieszczeniu. Zastanawiają się, jak wrócić. Jedyny Eric nie
spanikował, twierdził, że z każdego pokoju musi być jakieś wyjście. Wszyscy
zaczęli gorączkowo szukać klamki. Gazela nagle się przewróciła i zniknęła z
pola widzenia. Okazało się, że tam jest wejście do tunelu, a na jego końcu
widać światło.
- Nie idźmy
w stronę światła – przeraziła się Florence, ale Ben nie czekając, zanurzył się
w białym świetle. Pozostali ruszyli za nim. Na końcu wlokła się biedna
Florence.
Wylądowali w
puszystej zaspie śniegu.
- Chodźcie,
to Narnia! Poznajcie pana Tumnusa – wrzeszczała Gazela.
Tumnus wyjaśnił,
że Królowa wypuści ich, jeśli przejdą przez Lodowy Labirynt Zagadek.
Przyprowadził ich do lodowej ściany, powiedział, że to wejście i pożegnał się.
- Ale tu nic
nie ma! – krzyknął Ben.
- O nie! Już
nigdy nie wydostaniemy się z tego śniegu! – jęczała Florence.
Charlie
podeszłą bliżej i na murze pojawiły się srebrne litery. Dziewczynka zaczęła
czytać. Z każdym słowem coraz bardziej widoczne stawały się drzwi, które w
końcu otworzyły się na oścież. Klubowicze wkroczyli do przerażająco jasnego
tunelu. W oddali zobaczyli dwoje drzwi. Szybko pobiegli w ich stronę. Zatrzymał
ich widok strasznego stwora. Miał ciało lwa i twarz pięknej kobiety. Leżał,
zagradzając drogę.
- Stójcie! –
zaryczał. – Żeby przejść dalej, musicie rozwiązać zagadkę. Jeśli źle odpowiecie,
czeka was zguba. Oboje drzwi możecie otworzyć, ale tylko za jednymi znajduje
się droga do celu.
Dzieci
popatrzyły po sobie. Gazela śmiało spojrzała sfinksowi w oczy i powiedziała:
- To do
dzieła!
- Rano
chodzi na czterech nogach, po południu na dwóch, a wieczorem na trzech. Co to
jest?
Ledwie
sfinks skończył mówić, a Eric już wykrzyknął:
-Wiem! Wiem!
To człowiek.
- Skąd to
wiesz? – Wszyscy popatrzyli na niego zdziwieni.
- To było
przecież w mitologii na polskim! Niemowlak raczkuje, dorosły chodzi na dwóch
nogach, a na starość o lasce.
- No dobrze.
Udało wam się. Otwórzcie prawe drzwi.
Przyjaciele
weszli do obszernej komnaty, w której na podłodze leżały rozrzucone odłamki
lodowej tafli.
- Co my mamy
zrobić? Jeśli tego nie rozwiążemy, nie wydostaniemy się stąd, nie skończę
szkoły i nie zdam matury, a wtedy mama będzie zła – jęczała Florence.
- Spokojnie,
poradzimy sobie w końcu – pocieszył ją Ben.
Alex nie
chcący potrąciła jeden kawałek lodu, a ten zderzył się z drugim. Ich krawędzie
zabłysły na niebiesko i połączyły się.
- Patrzcie,
te dwa do siebie pasują! To chyba puzzle – powiedziała Alex.
Klubowicze
zabrali się do układania i po kilkunastu minutach salę oświetlił błękitny
blask. Puzzle w mgnieniu oka przeobraziły się w ogromną huśtawkę.,.
- Tam jest
równoważnia! – wykrzyknął Eric.
- A na niej
wielki biały pączek! – Oblizał się ze smakiem Donut.
- To leć do
niego- zażartowała Gazela i lekko go popchnęła.
Chłopak
stracił równowagę i poleciał prosto na huśtawkę. Wszyscy zamarli. Kiedy pulchne
ciało Donuta dotknęło jednego z ramion wagi, drugie gwałtownie się uniosło,
wyrzucając pączka- giganta w stronę ściany. Lodowy mur labiryntu roztrzaskał
się pod naporem słodkiej kuli, torując dzieciom drogę, a za nim reszta zaczęła
znikać cała reszta labiryntu.
Donut zszedł
z równoważni, cały drżał.
- Czemu to
zrobiłaś? – zapytał Gazelę.
- Ja nie
chciałam, przepraszam – wybąknęła zawstydzona dziewczynka.
- No dobra,
nie kłóćcie się. Wyjdźmy z tego labiryntu, bo mam już dość tego śniegu –
powiedział Eric.
Przyjaciele idą
naprzód. Po chwili widzą już ogromny, kamienny stół, a przy nim lwa.
- Patrzcie.
To Aslan! – wykrzyknęła Alex.
Lew podszedł
do nich i zapytał:
- Witajcie.
Czy chcecie się wydostać z tego świata?
- Tak,
prosimy! – powiedział Ben.
- Dobrze.
Oto jest pióro, którym Srebrny Język może wczytać wszystkie postacie. Drogą do
domu jest szafa.
- Szafa?
Jaka szafa? – zapytała Florence.
W tej chwili
wszyscy dostrzegli wielką, mahoniową szafę.
- Mamy tam
wejść?
Ale nikt nie
odpowiedział. Aslan zniknął. Charlie wzięła pióro i schowała je do kieszeni.
- Ok. To
wchodzimy.
Klubowicze otworzyli
drzwi szafy i znaleźli się w swoim klubie. Przy stoliku siedziały Kopciuszek,
Królowa Śniegu i Czerwony Kapturek, popijając herbatkę.
- No,
jesteście wreszcie. Wczytajcie nas i po sprawie – powiedziała Biała Pani.
Charlie
wzięła książkę ze stołu, wyjęła pióro.
- Co mam
napisać? – zapytała.
- Nasze
imiona – odpowiedział Kapturek.
Dziewczynka
przez chwilę coś pisała i nagle, goście zniknęli.
- Uff.
Wszystko już dobrze – Odetchnęła z ulgą Florence.